Obecność

Początkowo ten wpis miał być o czymś innym. Na fali różnych dyskusji chciałem napisać o tym, że wielu z nas przestało pić, by nie ranić innych. Bo alkohol zostawia zgliszcza – także w relacjach. Pojawia się rozżalenie, agresja, stajemy się okropnymi ludźmi.

Ale przyszła mi do głowy inna myśl – i to za nią dziś pójdę. Jest jeszcze inny rodzaj krzywdy, który często umyka. Alkohol odbiera nam coś więcej niż tylko jasność umysłu. Odbiera obecność.

I właśnie o niej chcę dziś napisać. O obecności – tej, która leczy i tej, której brak boli najbardziej. I o tym, że nie tylko alkohol potrafi ją zabrać.

Obecność w relacjach

Ostatnio miałem ciekawą dyskusję o zaangażowaniu i o tym, co tak naprawdę jest ważne dla mnie w relacji. Ponieważ cały czas dojrzewam emocjonalnie, moje rozumienie tego tematu się zmieniało.

Różnie próbowałem budować poczucie wspólnoty, przynależności. Często nieporadnie. Dziś wiem, czego szukałem.

Szukałem obecności.

Nie wyrażonej gestem, słowem, deklaracją.

Tylko obecności jako bycia – nie obok, lecz ze mną. Emocjonalnie.

„Widzę Cię”

Pamiętam, jak pierwszy raz oglądałem Avatara Jamesa Camerona. Między Jake’iem a Neytiri rodzi się wyjątkowa więź. W pewnym momencie, w chwili bliskości, ona mówi do niego: „Widzę Cię”.

To zdanie zapadło mi w pamięć. Premiera filmu była w 2009 roku, ale tę scenę pamiętam do dziś. Nie bez powodu. Moja emocjonalność mocno łączy się z obrazami, symbolami, gestami. Ktoś kiedyś powiedział, że jestem z tych „bardziej romantycznych”. Chyba miał rację.

„Widzę Cię” – niby proste zdanie, a niesie ogromną głębię. To esencja obecności. Nie: “zauważam, że jesteś tu fizycznie”, tylko: “dostrzegam Cię całym sobą. Twoje emocje, pragnienia, lęki. Twoją prawdę”.

Nie widzę zbroi, którą zakładasz, by przejść przez dzień. Widzę to, co pod nią. Prawdziwego Ciebie.

To trudne – zobaczyć naprawdę. Wymaga odwagi, uważności, chęci, by spojrzeć głębiej. By zobaczyć nie tylko to, co ktoś pokazuje, ale to, co ukrywa.

Żeby nawzajem się „zobaczyć”, trzeba wykonać pracę. Nad sobą. Nad uważnością. Nad obecnością.

Bo bycie widzianym, to coś zupełnie innego niż bycie zobaczonym.

Na czym polega obecność?

Nie chodzi o to, żeby trzymać się za rękę 24/7. To nie jest dyżur. Obecność nie zawsze oznacza fizyczne bycie w jednym miejscu. Choć bliskość też ma znaczenie – to nie ona decyduje.

Obecność to nie dodatek. Nie możesz być tylko dodatkiem do czyjegoś życia, tłem jego działań. Nie jesteś ketchupem do frytek. Nie jesteś deserem po daniu głównym, jeśli akurat zostanie miejsce. Ty jesteś frytkami. Ty jesteś daniem głównym.

Nie możesz być plecakiem, który odrzuca się na pobocze, jak robi się lekko pod górkę.

Obecność to uważność, atencja, zrozumienie. To traktowanie drugiego człowieka jako ważnego elementu swojego życia. Nie chodzi o to, by podporządkować mu wszystko – ale by miał swoje miejsce w naszych myślach, planach, codzienności.

Co się dzieje w mózgu, gdy jesteś „widziany”?

Twój mózg to czuje. Dosłownie.

Gdy ktoś patrzy na Ciebie z uwagą i empatią – Twój układ limbiczny odbiera to jako bezpieczeństwo. Spada poziom kortyzolu (stres), rośnie poziom oksytocyny (więź).

Aktywuje się kora przedczołowa – Twój mózg przechodzi z trybu przetrwania w tryb refleksji i zrozumienia. Myślisz jaśniej. Czujesz głębiej.

Wasze neurony lustrzane synchronizują się. Tworzy się emocjonalny rezonans. Jesteście razem – naprawdę razem – nie tylko obok siebie.

A jeśli to doświadczenie się powtarza, Twój hipokamp zapisuje je jako coś ważnego, trwałego. Jestem widziany. Jestem ważny.

Nie trzeba słów. Nie trzeba gestów. Po prostu – czujesz, że możesz się rozluźnić.

Bo ktoś jest. Z Tobą.

Czasem widzę kogoś za zbroją

W relacji z jedną bardzo bliską mi osobą dostrzegam coś, czego na pierwszy rzut oka nie widać. Widzę zbroję. Mocną, szczelną, czasem wręcz nieprzebijalną. Zbroję z obowiązków, uśmiechów, spotkań, planów, kontroli. Ale pod nią – widzę coś zupełnie innego.

Widzę małą, wrażliwą dziewczynkę. Tęskniącą za czułością, bliskością, bezpieczeństwem. Chcącą kochać, ale bojącą się, że znów coś ją zrani. I dlatego zakłada zbroję. Bo kiedyś życie ją docisnęło. I zrozumiała, że bez pancerza się nie da.

Ta zbroja czasem mnie odpycha. Ale ja wiem, że ona nie jest przeciwko mnie. Ona jest dla niej. Żeby przetrwać. Żeby przejść przez dzień. Żeby znów się nie rozpaść.

Zrozumiałem, że żeby „widzieć” drugiego człowieka, trzeba przestać patrzeć tylko na to, co pokazuje, i nauczyć się widzieć to, czego nie pokazuje. Trzeba być obecnym, żeby to dostrzec. Trzeba słuchać sercem.

I choć nie wiem, czy kiedykolwiek ten pancerz spadnie – wiem jedno: chcę widzieć ludzi poza zbroją. Bo tam dopiero zaczyna się prawdziwa obecność.

Deficyt obecności

Problem w tym, że często od obecności uciekamy. Alkohol to oczywisty przykład. Ale nie jedyny. Czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy, że też od niej uciekamy – tylko w inne miejsca.

Ucieczka w zadania, w pracę, w działanie

Nie teraz, mam ważny projekt.” „Wrócę, jak ogarnę.
Tyle że to „potem” rzadko przychodzi. Bo zawsze będzie coś nowego. Tak samo jak zamykam się z flaszką w pokoju i odcinam od świata, tak samo zamykam emocje, gdy wpadam w wir zadań.

Efekt? Jestem nieobecny.

Ucieczka w rozwój i duchowość

Skupiam się teraz na sobie, na medytacjach, na książkach, na podcastach.
Brzmi pięknie. Ale jeśli rozwój staje się parawanem przed rozmową, emocjami, odpowiedzialnością – to efekt jest ten sam, co po wódce. Niby wszystko gra, ale mnie nie ma.

Bo najpierw „muszę się naprawić”. Problem w tym, że nie wracam. Bo idealny moment na powrót nie nadchodzi nigdy.

Ucieczka w kontrolę i perfekcjonizm

Jak nie mam kontroli, to się rozsypuję.”
To są osoby, które nie piją, nie krzyczą, ale zamykają swoje emocje za pancernymi drzwiami. Wszystko musi być idealnie – a jeśli nie jest, bliscy czują się zbędni. Jak przeszkoda w systemie. Obecność zostaje gdzieś na końcu listy. I często – nigdy nie przychodzi.

Nie musisz pić, żeby ranić. Możesz się schować w pracy. W medytacji. W idealnie posprzątanym domu. W projektach. W kontrolowanym życiu, w którym nie ma już miejsca dla innych.

Możesz dojść tak daleko, że nikt cię nie dogoni. A potem się odwrócisz – i nikogo już nie będzie.

Moja obecność

Kiedyś myślałem, że najważniejsze to być fizycznie blisko. Teraz wiem, że liczy się coś innego.

Emocjonalna obecność.

Jedna godzina rozmowy z osobą, która mnie naprawdę widzi, znaczy więcej niż dziesięć dni spędzonych z kimś, kto jest, ale nieobecny.

A nieobecność…? Ona nie krzyczy. Osoba nie znika nagle. Ona po prostu nie patrzy. Nie słyszy. Nie czuje. I pewnego dnia orientujesz się, że już dawno zostałeś sam – mimo że obok ktoś nadal siedzi.

Obecność to nie “bycie obok”. Obecność to wybór. Świadomy. Codzienny. To spojrzenie, które mówi: “Widzę Cię. Jesteś dla mnie ważny. Jesteś dla mnie punktem odniesienia.”

Czuję się bezpieczny, gdy wiem, że ktoś mnie widzi. Nie musi stać obok. Ale musi być.

Obecny.

Podziel się:

Więcej wpisów

Marzę, by (prze)żyć

Nie planowałem tego wpisu. Powstał spontanicznie, jak wiele najprawdziwszych myśli. Dzisiaj miałem kolejny bieg. Dałem z siebie wszystko i nawet poprawiłem czas. Dostałem medal, wróciłem do domu… I z jednej strony było dobrze, bo znów pokazałem sobie, że mam determinację. A z drugiej? Znowu nie miałem komu przybić piątki na

Czytaj więcej »

Dzień Dziecka. O dorosłych, którzy uczą bez słów.

Dziś mamy Dzień Dziecka. Dzień, w którym dajemy naszym dzieciom prezenty, składamy życzenia, spędzamy miło czas. Dzisiejszy dzień skłonił mnie do przemyśleń na temat tego, jak nasze zachowanie wpływa na dzieci (nie tylko nasze) i w jaki sposób modelujemy ich wzorce zachowań. Ja i moja córka Z uwagi na moją

Czytaj więcej »
Pieczęć EBN

Jedna odpowiedź

  1. Emocje…,tak tego mi brakuje, tych pozytywnych. Jestem tu wciąż, tu i teraz,ale jakoś słabo widoczna, słabo zauważalna, taka niedostosowana, inna, obca. To trudno być wśród ludzi, ale bez siebie. Bo ja tu ledwo pasuję. Muszę milczeć o sobie by w grupie być. To czasem nawet łatwe, ale to nie do końca JA !!! A jak odnaleźć siebie, wśród tych INNYCH ? Nie da się. Dlatego jest ciężko i tak bardzo samotnie..🥲

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Emocje Bez Nałogu