Jak przestać pić i się nie rozlecieć

Na blogu często opisuję emocje, zmiany, drogę.
Ten wpis jest trochę inny. Postanowiłem zebrać moje własne przemyślenia na temat tego, co u mnie zadziałało w wychodzeniu z picia.
To nie są porady z książek. To konkretne rzeczy, które sprawdziłem na sobie – wzbogacone delikatnie o to, jak działa mózg i dlaczego to ma znaczenie.

Impulsy

Nie wiem, jak mają inni, ale wielu ludzi – tak jak ja – zaczynało rzucanie picia pod wpływem impulsu. Najczęściej zaraz po ciągu. Zwłaszcza gdy temu piciu towarzyszyły złe słowa, zachowania, upadki, których potem się nie zapomina. Wtedy przychodzi trauma. I wstyd. I wyrzuty sumienia.

Mówisz sobie: „Brzydzę się sobą. Nienawidzę się. Już nigdy więcej.”

Wylewasz butelki. Wyrzucasz wszystko. Przysięgasz, że to ostatni raz. Ile ja alkoholu wylałem w takich momentach – nie jestem w stanie zliczyć.

Ale ten każdy “ostatni raz” był tylko w tamtym dniu. Bo nie przestałem pić świadomie. Tylko emocjonalnie. Impuls uruchamia zmianę – ale jej nie poprowadzi.

Początek trwałej zmiany

Skuteczna zmiana nie polega na tym, że przestajesz pić, a cała reszta zostaje taka sama. Bo jeśli wyjmiesz z układu alkohol – a nic w zamian się nie pojawi – zostaje pustka.

A ta pustka to nie tylko „nuda”. To biologiczny, psychologiczny i emocjonalny głód. Alkohol przez lata był regulatorem emocji. Nagrodą. Ucieczką. Przyjemnością.

Więc żeby przestać pić, musisz przebudować życie. Zacząć budować siebie od nowa.
Wracać do tego, co kiedyś cieszyło – albo znaleźć coś zupełnie nowego. Coś, co angażuje ciało i umysł. Coś, co Cię ruszy.

Rower. Siłownia. Bieganie. Fotografowanie. Działka. Grupa ludzi, z którymi możesz zrobić coś sensownego. Nie seriale. Nie leżenie i gapienie się w sufit.

Musisz być aktywny. I musisz zacząć budować nową tożsamość.

Mózg, emocje, tożsamość – co warto wiedzieć?

Żeby naprawdę zrozumieć, dlaczego picie tak mocno trzyma – i dlaczego odstawienie to dopiero początek – warto zajrzeć trochę głębiej. Do mechanizmów działających w mózgu. Tam, gdzie działa chemia, schematy i Twoje własne mechanizmy. Bo to nie tylko kwestia siły woli. To kwestia zrozumienia, jak działa Twój układ nagrody, Twoje emocje i Twoja tożsamość.

1. Neurobiologia: dopamina

Alkohol stymuluje wydzielanie dopaminy – odpowiedzialnej za poczucie nagrody, przyjemności i motywację. Kiedy przestajesz pić – dopamina spada. A mózg pyta: „Gdzie moje źródło nagrody?”

Dlatego potrzebujesz nowego źródła dopaminy. Ale takiego, które nie rozwala Ci życia. Tylko je buduje.
Sport, pasja, hobby. Cokolwiek, co daje satysfakcję i nie budzi wstydu rano.

2. Psychologia: sprawczość i poczucie wpływu

Alkohol zabiera sprawczość. Czujesz się jak pasażer w swoim życiu. Po odstawieniu musisz ją odzyskać. A odzyskuje się ją przez działanie.
Zajęcie, które wybierzesz, musi być „Twoje”. Coś z dzieciństwa. Coś, co Cię kręci. Coś, co wybrałeś świadomie. Nie zastępstwo. Nowa część Ciebie.

3. Emocje: przyjemność bez destrukcji

Nie wystarczy nie pić. Trzeba jeszcze żyć tak, żeby coś naprawdę cieszyło.

Alkohol dawał ulgę – szybką, prostą, skuteczną. Ale robił to jak złodziej – zabierał więcej, niż dawał. Kradł relacje, czas, zdrowie, spokój.

Nowe rzeczy też mają dawać ulgę. Ale nie mogą Cię niszczyć. Mają odbudowywać życie, a nie przeżerać je od środka. To może być sport, muzyka, fotografia, rower, góry, ludzie, zwierzęta. Cokolwiek, co daje Ci oddech – i nie zabiera nic w zamian.

Bo człowiek nie jest maszyną do wytrzymywania. Potrzebujemy ulgi. Radości. Przyjemności. Ale takiej, z której rano nie trzeba się tłumaczyć.

Nowe „ja”

Czy jak znajdziesz pasję i nowy rytm, to przestaniesz pić bez problemu? Nie. Będzie ciężko jak cholera. Ale będzie lżej niż wtedy, gdy nie masz nic.

Ustal sobie cele, harmonogram, miesięczne wyzwania. Cokolwiek, co pcha Cię do przodu.

Bo to nie chodzi o to, byś był „tym, który nie pije”. Tylko o to, byś był „tym, który buduje nowe życie – i nie potrzebuje alkoholu, żeby się utrzymać na powierzchni”.

Liczenie dni

Niektórzy liczą dni trzeźwości. Też tak na początku robiłem. Pomagało. Ale potem usłyszałem podcast Marka Sekielskiego, który powiedział, że on już nie liczy. On po prostu nie pije.
I to do mnie dotarło. Nie chodzi o to, ile dni nie pijesz. Chodzi o to, kim się stajesz, nie pijąc. Po prostu nie pijesz.

Codzienność i walka

Po odstawieniu alkoholu rośnie poziom kortyzolu – hormonu stresu.

Mózg szuka wyłącznika. A Ty czujesz się, jakby wszystko Cię przerastało: dźwięki, ludzie, oczekiwania. Nawet zakupy w sklepie mogą być wyzwaniem.

I właśnie dlatego trzeba wprowadzać małe rzeczy, które stabilizują.

Co pomaga?

Rytuały – proste, powtarzalne działania. Poranna kawa w ciszy. Wieczorny spacer tą samą trasą. Powtarzalność daje poczucie bezpieczeństwa.

Sen – niedoceniany, a kluczowy. Bez snu mózg się nie regeneruje, a emocje się sypią.

Regularność – jedzenie, aktywność, odpoczynek. Nie chaos. Porządek daje Ci ramy.

Ruch – nie musisz od razu biegać maratonów. Ale ciało musi pracować. Spacer, rower, nawet dynamiczne sprzątanie – wszystko, co rusza układ nerwowy.

Kontakt z naturą – nie tylko działa kojąco, ale też obniża fizjologicznie poziom stresu.

Oddech, spokój, przemyślenia – nie jako filozofia życia, ale jako narzędzia do zatrzymania się.

Nie chodzi o perfekcję. Chodzi o to, żebyś codziennie zrobił coś, co przypomina Twojemu ciału i głowie: „jestem tu, mam wpływ, oddycham.”

Unikaj starych rytuałów

Mózg zapamiętuje nie tylko smak alkoholu, ale też wszystko, co było z nim związane: miejsca, pora dnia, zapach, emocje.

Zmiana to nie tylko „nie pić”. To zmienić wszystko, co wiązało się z piciem.

Ja zmieniłem tapetę w telefonie. Zmieniłem miejsce pracy. Unikałem biurka, przy którym piłem. Zmieniłem nawet dzwonek w telefonie.

To głupie detale – ale dla mózgu to nowe ścieżki.

Nagrody – ale świadome

Nie „nie piję, więc zjem batona”. Tylko: „nie piję – więc dbam o siebie”.

Pójdę na film. Kupię książkę. Zrobię coś fajnego. Zrobię coś, co wcześniej odkładałem – nie dlatego, że muszę, ale dlatego, że chcę się docenić.

To nie jest nagroda za przetrwanie. To nie jest lizak za dobre sprawowanie. To świadome uznanie, że robisz coś trudnego, ale dobrego.

To buduje godność. To przypomina, że nie jesteś kimś, kto musi sobie czegoś odmawiać. Jesteś kimś, kto zasługuje na rzeczy dobre – i wie, jak po nie sięgać.

To nie jest pocieszanie się. To jest budowanie własnej wartości – cegła po cegle.

Mózg się uczy

I teraz dobra wiadomość: mózg się uczy. Przebudowuje.

Po 30 dniach: dopamina w jakimś stopniu wraca.
Po 90 dniach: powstają nowe połączenia w mózgu.
Po 6 miesiącach: emocje się stabilizują.

Każdy dzień to inwestycja w nowy system operacyjny. Tylko trzeba go konsekwentnie aktualizować.

Trzy etapy trzeźwienia

Z trzeźwieniem jest trochę jak z wychodzeniem z tunelu – na początku widać tylko ciemność, potem światło razi, a dopiero na końcu zaczynasz widzieć wyraźnie.

Przejście przez to wszystko nie dzieje się w tydzień. To proces. I zazwyczaj przebiega właśnie w tych trzech etapach:

Nie piję, bo nie mogę.
Nie piję, bo nie chcę.
Nie piję, bo to już nie moje życie.

Ten trzeci etap – to właśnie cel. Wtedy już nie walczysz z chęcią picia, bo ta chęć przestaje być częścią Twojej tożsamości. To już nie Twoje życie. Jesteś kimś innym – silniejszym, spokojniejszym, bardziej świadomym. Masz nową tożsamość. I siłę, jakiej wcześniej nie znałeś.

Ale przede wszystkim – jesteś wolny.

Wolny od schematu, w którym tkwi tak wielu – nie tylko alkoholicy. Schematu, w którym dobre spotkanie musi mieć drinka, a relaks = alkohol. Gdy przejdziesz ten etap, patrzysz na to z dystansu.

I już wiesz, że prawdziwa wolność to nie wybór: „pić czy nie pić”. Prawdziwa wolność to brak potrzeby wyboru w ogóle.

Statystycznie, może 10–15% osób, które przestały pić, dochodzi do tego etapu. Większość zatrzymuje się na drugim – „nie piję, bo nie chcę” – i codziennie mierzy się z pokusą, napięciem, myślami.

Ja przez długi czas nawet nie wiedziałem, że ten trzeci etap w ogóle istnieje. Ale przyszedł moment, w którym po prostu… nie chciałem już pić. Nawet w najtrudniejszym czasie – gdy wszystko się sypało, gdy bolało najmocniej – nie przeszło mi przez głowę, żeby się napić.

I wtedy zrozumiałem:
To już nie jest moje życie.
Nie jestem kimś, kto „się powstrzymuje”.
Jestem kimś, kto już nie potrzebuje alkoholu.

I właśnie to jest wolność.

A jeśli w trakcie wrócisz do picia?

To nie koniec. To sygnał. Że coś nie działa. Że nie wystarczyło przestać. Trzeba było zrozumieć. Przepracować. I iść dalej.
Ja wracałem kilka razy. Ale zawsze już inny.

Największa zmiana

I pamiętaj: Największa zmiana dzieje się nie wtedy, gdy przestajesz pić. Tylko wtedy, gdy przestajesz myśleć o sobie jak o kimś zepsutym. Tylko wtedy możesz naprawdę zacząć.

Bo nie jesteś „tym, który nie pije”. Jesteś tym, który żyje inaczej.

 

Jeśli masz swoje przemyślenia albo sposoby, które u Ciebie zadziałały – możesz się nimi podzielić.
Napisz do mnie przez formularz: Twoja historia.
Jeśli uznasz, że to coś, czym warto się podzielić – może wykorzystam to kiedyś w kolejnym wpisie (oczywiście anonimowo).

Możesz też zostawić komentarz pod tym tekstem. Nie po to, żeby się pokazać. Tylko po to, żeby ktoś inny zobaczył, że nie jest jedynym, który próbuje się podnieść.

Podziel się:

Więcej wpisów

Parkrun i uczucia

Kilka dni temu poszedłem pierwszy raz na Parkrun. Nie znałem tam nikogo. Wszedłem pomiędzy ludzi – nowe twarze, grupa, gwar, wspólna aktywność. I jak zawsze

Czytaj więcej »
Pieczęć EBN

2 Responses

  1. Piłem wiele lat. Coraz bardziej destrukcyjnie. W międzyczasie straciłem dom, Żonę, mnóstwo pieniędzy (nie tylko na sam alkohol, ale też przez złe decyzje z nim związane), prawo jazdy, pracę, zostałem też kilka miesięcy temu praktycznie zatłuczony na śmierć. Na terapii byłem dwa razy. Miałem po nich okresy abstynencji 4 i 9 miesiecy, ale na dłuższą metę nie pomogło. Dopiero leżąc na łóżku i dochodząc do siebie po kolejnym ciągu coś we mnie pękło, zmieniło się. Chyba sięgnąłem w końcu swojego dna. Nie umiem tego nazwać, teraz jest po prostu inaczej. To była dla mnie ważna chwila, 10 stycznia… Nie piję czwarty miesiąc, mam nowy dom, znalazłem pracę, jestem w toku terapii, powoli buduję się na nowo na zgliszczach tego co kiedyś było moim życiem. Nie wiem czy dam radę, ale cieszę się każdym kolejnym dniem spędzonym w trzeźwości. Jest bardzo trudno, bo konsekwencje wyborów w poprzednim życiu ścigają mnie, ale nie załamuję się. Może być tylko lepiej. Pogody ducha.

    1. Dzięki za ten szczery i mocny komentarz.

      Wiesz, czytając Twoją historię – czuję, że to nie tylko komentarz. To deklaracja. Że naprawdę już nie chcesz tam wracać. Bo jak sam napisałeś – coś pękło.
      Te pęknięcia to często nasze momenty prawdy. Brutalne, ale potrzebne.
      Nie terapeuci, nie poradniki, nie wszywki – tylko wewnętrzny moment przełomu, który trudno opisać, ale jak się wydarzy, to się go nie da cofnąć.

      To, że jesteś w trzeźwości, to jedno. Ale że budujesz nowy dom, nową pracę, nowe życie – to znaczy, że idziesz w stronę życia.

      Znam to uczucie, że przeszłość idzie za tobą jak cień i ciągle chce Ci przypomnieć, kim byłeś. Ale nie musi dyktować, kim będziesz.

      Czwarty miesiąc? Super. Każdy kolejny będzie o milimetr łatwiejszy.
      Może nie będzie kolorowo. Ale będzie prawdziwie. I Twoje.

      Pogody ducha – naprawdę. I szacunku do siebie za to, że nie zostałeś tam, gdzie mogłeś zginąć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Emocje Bez Nałogu