“Ja to mam gorzej” – czyli jak szukałem wymówek

Zastanawiam się, ile razy powtarzałem sobie w różnych sytuacjach, że mam gorzej od innych. Że moja sytuacja jest trudniejsza, wyjątkowa. Że gdybym miał takie warunki jak inni, taki start jak inni albo taką przeszłość jak inni, to byłbym w zupełnie innym miejscu. A skoro tego nie mam, to… nic się nie da zrobić.

Czekanie na idealny moment

Znasz to? Ile osób planuje dietę oczywiście od 2 stycznia, bo pierwszego przecież jeszcze świętowanie. A drugiego okazuje się, że przecież jeszcze została sałatka z wczoraj. Trzeciego resztki ciasta. A potem okazuje się, że zbliża się 6 stycznia i długi weekend. Idealny moment na start nie nadchodzi.

Zawsze szukałem idealnego momentu, żeby zacząć coś zmieniać. Tylko że ten moment nigdy nie nadchodził.

Chciałem przestać pić, no ale nie mogę teraz, bo przecież za tydzień impreza w pracy – jak się nie napiję z innymi, to nie będę się liczył.
Chciałem się zacząć odchudzać, no ale przecież za chwilę święta, majówka, grill. Spotkania ze znajomymi.
Chciałem zmienić pracę i odzyskać siebie, no ale przecież kredyty, ryzyko, utrata znajomych.
Chciałem zająć się czymś nowym, ale przecież to wymaga czasu, energii i wyjścia ze strefy komfortu. A przecież jestem zmęczony.

Zawsze pojawiała się myśl: “jeszcze nie teraz, jeszcze chwila, zaraz będzie idealny moment”.

I tak trwałem kilkanaście lat, a idealny moment… nigdy nie nadszedł.

Dopiero życie musiało mnie przewrócić brutalnie na ziemię, żebym zdał sobie sprawę, że idealny moment nigdy nie nadejdzie.

Inni mają łatwiej

Nasz mózg, starając się nas chronić, zawsze szuka racjonalnych wyjaśnień, żeby alarmy w naszym układzie limbicznym zostały zagłuszone. Zadaniem mózgu nie jest szukanie obiektywnych argumentów, tylko takich, które nas ochronią przed stresem.

Mózg działa na zasadzie krótkoterminowego przetrwania. Widzi zagrożenie – reaguje. Widzi stres – szuka sposobu, by go zminimalizować.

Boisz się zmienić pracę? Umysł podsunie argumenty o nostalgii i lojalności.
Obawiasz się trudnej rozmowy? Umysł podsunie argumenty, że sprawa z góry jest przegrana.
Chcesz się rozstać z partnerem? Umysł blokuje pozytywne wspomnienia o nim, żebyś mógł się zdystansować emocjonalnie.

Wszystko po to, żeby pomóc Ci przejść przez stresujące momenty. Ale niekoniecznie rozwiązać problemy. Mózg nie planuje sam długoterminowej strategii. Działa na zasadzie: widzisz zagrożenie – reaguj.

Tak samo jest ze zmianami. Częstym argumentem, który pojawiał mi się w głowie, było to, że inni mają łatwiej. Mieli lepszy start, lepsze dzieciństwo, nie mieli toksycznych sytuacji. Mają więcej pieniędzy, więcej odwagi, więcej… wszystkiego.

Ale to tylko usprawiedliwienia mojego umysłu, który stara się mnie ochronić przed podejmowaniem wysiłku i ryzyka, że się nie uda. Na starcie szuka mi argumentów, żebym miał usprawiedliwienie dla ewentualnej porażki. Tylko że najczęściej skutek był taki, że w wyniku tych usprawiedliwień wcale nie podejmowałem działania.

Ja to mam gorzej

Nierozłącznym partnerem stwierdzenia “inni mają lepiej” jest “ja to mam gorzej”.

Pamiętam rozmowę ze znajomą osobą o odchudzaniu i jego wpływie na poziom cholesterolu. Powiedziała, że u niej odchudzanie nic nie pomoże w tej kwestii, bo ona ma “cholesterol genetyczny”. Chwilę potem widziałem ją, jak zajadała chleb ze smalcem. Ma gorzej, to przecież nie musi się starać.

Dla mnie to była częsta wymówka. Mam gorzej – to nawet nie zaczynam. Tylko pytanie, czy rzeczywiście miałem gorzej? Na pewno inaczej.

Często sami nakładamy na siebie takie emocjonalne kajdany, wierząc, że nasza sytuacja jest tak wyjątkowa, że nie da się jej zmienić. To jakbyśmy stali przed górą i mówili sobie, że nigdy jej nie pokonamy, bo nie mamy odpowiednich butów, sprzętu ani doświadczenia. Zapominamy, że ludzie, którzy zdobywali swoje szczyty, też kiedyś zaczynali od zera – z wątpliwościami, strachem i ograniczeniami.

A może zamiast myśleć, że “mam gorzej”, warto zadać sobie pytanie: “Co mogę zrobić z tym, co mam?” Bo często to, co uznajemy za naszą słabość, może stać się naszą siłą, jeśli tylko przestaniemy szukać wymówek i zaczniemy działać.

Trzeba się ruszyć

Kamień na Twojej drodze nie przesunie się od patrzenia i zastanawiania się, czy może kiedyś przyjedzie koparka, żeby go usunąć. Może kiedyś przyjedzie, ale może to będzie już za późno.

Żeby coś zmienić, musisz sam zacząć działać. Na początku naucz się, jak obchodzić ten kamień, potem jak go przeskakiwać, a na końcu będziesz już miał tyle siły, żeby go podnieść. To najskuteczniejsza metoda.

Pamiętam, jak długo wmawiałem sobie, że siłownia nie jest dla mnie. Miałem sporą nadwagę, która ciążyła nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Mówiłem sobie, że siłownia to miejsce dla pakerów, ludzi w świetnej formie, którzy będą patrzeć na mnie z politowaniem. Wydawało mi się, że nie pasuję do tego świata, że tam nie ma klimatu dla mnie, że to nie moje miejsce.

Ale w końcu zrobiłem pierwszy krok. Wszedłem na siłownię, czując na sobie ciężar własnych wątpliwości. I co się okazało? Że nikt na mnie nie patrzył, że każdy był skupiony na swoim treningu, a nie na ocenianiu innych. Że ludzie tam są różni – młodzi, starsi, szczupli, otyli – każdy z własnymi celami i historiami.

Teraz nie wyobrażam sobie, że mógłbym nie chodzić na siłownię. Stała się moim miejscem siły, wytrwałości i zmiany. Wystarczyło tylko przestać słuchać tego głosu w głowie, który mówił, że “to nie dla mnie”. Bo często to nie rzeczywistość nas blokuje, ale nasze własne przekonania i wymówki.

Jeśli mówisz sobie, że się nie da – najpierw sprawdź, czy rzeczywiście tak jest, czy to Twój mózg nie podpowiada Ci łatwiejszej ścieżki ominięcia trudności.

Nie zamykaj się w pudełku z napisem “później”, czekając na ten idealny moment. Bo ten moment nigdy nie nadejdzie. “Później” zostanie tylko puste pudełko.

Nie bój się iść

“Nie bój się iść powoli, obawiaj się jedynie stania w miejscu” – tak mówi mądrość chińska.

Nigdy nie będzie idealnego momentu ani nigdy nie dojdziemy do wymarzonego celu. Ale jednego się nauczyłem – żeby cokolwiek się wydarzyło, muszę zacząć iść. W kierunku, który sam obrałem. Choćby małymi krokami. Bo tylko wtedy mam szansę na cokolwiek innego niż trwanie w miejscu. Tylko w ten sposób mogę wyrwać się z pustki. Tylko tak mam szansę na trochę szczęścia w przyszłości.

To jak wrzucanie kamyków do słoja – pojedynczo prawie ich nie widać, ale po czasie słój się wypełnia. Tak samo jest z małymi zmianami – najpierw ich nie dostrzegasz, ale z czasem tworzą nową rzeczywistość.

W moim słoju nie widać jeszcze kamyków, ale dziś wiem, że nie mogę przestać ich wrzucać. Jeden po drugim. W swoim tempie.

I wiem, że kiedyś w końcu zauważę zmianę.

Nie bój się ruszyć z miejsca. Choćby małymi krokami. W kierunku, który sam sobie obrałeś.

Podziel się:

Więcej wpisów

Mój Truman Show. O wyjściu z życia, które nie było moje.

Oglądałem dzisiaj film Truman Show. Po raz n-ty. Ale tym razem inaczej. Bardziej świadomie. Szukałem podobieństw do mojego dawnego życia w schemacie, którego zasady pisał ktoś inny. Przez większość swojego życia Truman odgrywał scenariusz stworzony przez Cristofa, reżysera programu. Codziennie wstawał, robił swoje, nie marzył. Kiedy zaczynał myśleć o czymś

Czytaj więcej »

Nie zatracaj się dla tych, którzy na końcu Cię przekroczą

Wczoraj sprzątałem mieszkanie. W ręce wpadły mi stare dyplomy z poprzednich prac: pochwały, podziękowania, wyróżnienia. Od różnych dyrektorów, prezesów, ludzi, którzy kiedyś wydawali się ważni. Trzymałem je przez lata. Część z nich nawet wisiała na ścianie. Bo wydawało mi się, że to dowody, że jestem „kimś”. Wczoraj wyrzuciłem je wszystkie

Czytaj więcej »
Pieczęć EBN

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Emocje Bez Nałogu