Gdzie jest moje miejsce?

Gdzie jest moje miejsce?

Dzisiejszy wpis będzie bardziej o mnie niż o mechanizmach walki z uzależnieniami i emocjami. To kilka przemyśleń o tym, co dzieje się potem — kiedy wyrwiesz się z nałogu, kiedy emocje wracają z pełną siłą, a stare życie przestaje istnieć.

U mnie wiele rzeczy wydarzyło się jednocześnie: wyszedłem z uzależnienia, zerwałem więzi z toksycznymi relacjami, odciąłem się emocjonalnie od części rodziny i przeszłości. Zmieniłem pracę, podejście do niej, a także styl życia. Moje stare „ja” właściwie przestało istnieć. Nowe dopiero się tworzy.

Moja zmiana

Wiem, że jestem alkoholikiem. Przeszedłem przez wszystkie etapy: zaprzeczanie, samooszukiwanie, pozorne odbicia od dna, aż w końcu — dno, które naprawdę bolało.

Ale dziś nie piję.

Nie dlatego, że każdego dnia walczę z demonami. Nie dlatego, że boję się powrotu do nałogu.

Nie piję, bo wybrałem inne życie. Takie, które ma sens bez alkoholu.

Nie chcę codziennie przypominać sobie, kim byłem. Bo to już mnie nie definiuje. Definiują mnie wybory, które podejmuję dzisiaj.

W AA mówi się: „alkoholik nigdy nie przestaje być alkoholikiem” — że trzeba być czujnym, pamiętać, skąd się wyszło. Szanuję to podejście.

Ale ja nie chcę być zakładnikiem przeszłości.

Dla mnie wyjście z nałogu to nie tylko przetrwanie. To przebudowa życia, pasji, codziennych rytuałów — tak, by ta substancja w ogóle nie była potrzebna.

Nie nazywam już siebie alkoholikiem. Jestem człowiekiem, który wyszedł z alkoholizmu i zamknął ten rozdział.

Tak jak ktoś po złamaniu nogi nie chodzi z kulami do końca życia, żeby nie zapomnieć, że kiedyś nie mógł chodzić.

Nie potrzebuję etykiety, żeby być czujnym.

Moje życie dziś to nie „życie bez alkoholu”. To życie czymś innym: bliskością, świadomością, obecnością.

Nie wypieram swojej historii. Ale nie jestem już tylko tą historią.

Nie walczę z samym sobą. Po prostu żyję inaczej.

Nowa tożsamość w starym świecie

Im bardziej stajesz się sobą, tym bardziej stary świat przestaje Cię rozpoznawać. Im bardziej jesteś prawdziwy, tym bardziej ludzie, którzy żyli w iluzjach, odsuwają się.

Twoja cisza nie pasuje do ich hałasu. Twoja prawda burzy ich teatr. Twoja obecność bez masek jest lustrem, w które nie chcą patrzeć.

Niedawno byłem na dużej konferencji biznesowej — tysiące ludzi, dziesiątki spotkań, wieczorne bankiety. Stroje, small talk, napompowane korpo-gadki, puste śmiechy.

Pojechałem tam sprawdzić, czy to jeszcze jest mój świat.

Kiedyś byłem w samym centrum tego wszystkiego. Zabiegałem o pozycję, byłem pierwszy na liście do wyjazdów i imprez.

Teraz czułem się jak widz. Obcy. Samotny w tłumie. Dostrzegałem sztuczność, mechaniczne relacje.

Zrozumiałem, że już mnie tam nie ma.

Nie muszę już się „wystawiać”. Nie muszę rozmawiać z ludźmi, którzy nie mówią nic. Nie ekscytuje mnie śmiech dla śmiechu, ani puste interakcje dla samego „bycia zauważonym”.

To, że nie gram już swojej roli — to nie porażka. To oznaka odwagi.

Tylko nikt nie mówi, że po przejściu na stronę autentyczności… przez długi czas jest samotnie mimo ludzi wokół. I pusto. I ciężko.

Odbudowa nowej tożsamości

Po wyjściu z uzależnienia, z niszczących relacji, toksycznych układów rodzinnych, po zmianie stylu życia — nie wracasz od razu do „nowej wersji siebie”.

Najpierw jest pustka. Psychologia nazywa to „fazą moratorium tożsamościowego” — momentem, w którym stara tożsamość się rozpadła, a nowa jeszcze nie powstała.

Są trzy etapy:

1. Rozpad starego „ja” – alkoholik przestaje pić, zadaniowiec przestaje uciekać w zadania, dziecko wychodzi z roli „grzecznego według mamy”, twardziel przestaje udawać, śmieszek przestaje być śmieszny na siłę – wszystko to odchodzi.

Ale nowa rola jeszcze się nie pojawia.

2. Chaos – nie ma przynależności. Nie wiesz, kim jesteś. Nie wiesz, co dalej. Czujesz pustkę, nudę, impulsy, czasem paraliż decyzyjny.

Nie masz punktu zaczepienia. Nie masz rytuałów. Nie masz odpowiedzi.

3. Budowanie nowej tożsamości – testujesz, szukasz, próbujesz. Ale już nie wracasz do starych wzorców. Tworzysz coś własnego. Na własnych zasadach.

Zanim zbudujesz nową tożsamość — tę, która wynika z Twoich wartości, nie z oczekiwań innych — jesteś w próżni. To stan, w którym nie wiesz, kim jesteś. Nie wiesz, co dokładnie masz robić. I nie wiesz, jak to się skończy.

Dla kogoś takiego jak ja — kto zawsze miał plan, cel, strategię — to cholernie trudne. Nie potrafię żyć z dnia na dzień. Muszę widzieć sens.

I wiem już, że ten proces nie trwa tygodni. Ani nawet miesięcy.

To kwestia lat.

Moje miejsce

Nie wiem jeszcze, gdzie jest moje miejsce.

Jestem gdzieś między chaosem a budowaniem nowego „ja”. I to jest okej.

Jestem gościem, który wyszedł z nałogu. Zaczął dbać o zdrowie. Przełamał rodzinne schematy. Zaczął czuć. I zrozumiał, że to wszystko nie wydarzyło się po nic.

Moja wrażliwość się wyostrzyła, bo przestałem się znieczulać. Zacząłem widzieć więcej. Czuć głębiej. Nie daję się już nabrać na opakowanie. Bo znam treść. A ta często okazuje się… żadna.

I mimo to nadal czuję pustkę.

Bo osiągnąłem już wiele, ale nie znam odpowiedzi na pytanie: „Po co dalej?”

Szukam swojego miejsca.

Czuję się jakbym biegł w ultramaratonie bez mety. Wiem, w którą stronę biec. Ale nie wiem, kiedy i gdzie się zatrzymam. I co będzie na mecie.

Ale biegnę.

Większość ludzi, którzy wyrwali się z własnej klatki, szybko do niej wraca. Bo choć ciasna i duszna — to znajoma. A znajome wydaje się bezpieczne.

Ja już się nie cofnę. Piszę swoją historię od nowa. Nie wiem, jak się skończy. Ale po raz pierwszy w życiu się tego nie boję. Bo wolność to pozwolić, żeby przyszłość nie była napisana przez nikogo poza Tobą.

Ja wolę żyć. Czuć. Przeżywać.

Wolność to moment, w którym orientujesz się, że nie musisz żyć według cudzego planu.

Moja przyszłość nie jest napisana, a długopis trzymam tylko ja.

I’m unwritten.

Podziel się:

Więcej wpisów

Przełom? – o doświadczeniach, które uczą…

Dzisiaj kolejny tekst anonimowej osoby – kontynuacja wpisu “Czy nastąpi ten przełom“. Jeśli chcesz podzielić się swoją historią – możesz to zrobić anonimowo, przez formularz: Podziel się swoją historią. 👉 Poniżej publikuję pełny tekst autora: Pisząc ten tekst po dwóch miesiącach od ostatniego wpisu nie mam pojęcia czy on już nastąpił,

Czytaj więcej »

Nie lajki. Ludzie.

Zauważyłem jedną rzecz. Część osób czyta wpisy. Część lajkuje. Ale są też tacy, którzy piszą do mnie bezpośrednio. Niepublicznie. W wiadomości. Po cichu. I to mi pokazuje jedno: Wszyscy szukamy. Kontaktu. Zrozumienia. Przestrzeni, w której nie trzeba udawać. Ale często nie wiemy, gdzie i jak. Dlatego stworzyłem na Facebooku grupę:

Czytaj więcej »

Obecność

Początkowo ten wpis miał być o czymś innym. Na fali różnych dyskusji chciałem napisać o tym, że wielu z nas przestało pić, by nie ranić innych. Bo alkohol zostawia zgliszcza – także w relacjach. Pojawia się rozżalenie, agresja, stajemy się okropnymi ludźmi. Ale przyszła mi do głowy inna myśl –

Czytaj więcej »
Pieczęć EBN

Jedna odpowiedź

  1. Świetne pióro i dobre wyczucie tematu.Mało który tekst sprawia, że zatrzymuję się na stronie na dłużej – ten się udał. Forma i treść – jedno wspiera drugie. Dobrze się czyta coś, co powstało z ciekawości, a nie z obowiązku. Zastanawiam się, czy to część większego cyklu?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Emocje Bez Nałogu