Bieg przez zmianę

To nie jest wpis o bieganiu. Ale bieg jest tu dobrą metaforą. Bo tak samo jak w bieganiu, można w życiu osiągać kolejne cele. Na początku ciężko. Potem lepiej. Najpierw idziesz. Potem biegniesz. A w końcu… nawet nie zauważasz, że lecisz do przodu. Ten tekst nie jest tylko dla tych, którzy chcą rzucić alkohol. Jest dla każdego, kto chce coś w sobie zmienić – i nie wie, od czego zacząć. Dzisiaj przebiegłem 5 km. Pobiłem swój rekord. Ale to nie o czas chodzi. I nie o bieg. Chodzi o drogę. Jeszcze dwa lata temu ważyłem ponad 150 kg. Piłem. Byłem w emocjonalnej rozsypce. Z wielu powodów. W głowie nie było żadnej mety – tylko mgła. Dziś znowu przebiegłem 5 km. Ale tym razem… wiedziałem, dokąd biegnę. Jak się zmienić? Jak dojść do siebie? Nie mam gotowych recept. Ale mam kilka prawdziwych wskazówek – z asfaltu, z potu, z emocji. Z życia.  
1. Ustaw realny cel
Nie planuj maratonu, jeśli nie przebiegłeś jeszcze nawet kilometra. Dla mnie to było 5 km. Cel musi być konkretny. Jeśli nie widzisz mety, nie wiesz, jak szybko i gdzie biec. Wniosek: Ustaw sobie realny cel, do którego będziesz dążył – nie myśl o całości. Myśl o tym jednym, konkretnym etapie.  
2. Maszeruj, jeśli nie możesz biec
Na początku tylko szedłem. Byłem za ciężki. Było za ciężko. Ale szedłem. A to zawsze lepsze niż stanie. Wniosek: Nie bój się powolnej zmiany. Rzadko kiedy udaje się zmienić od razu. Ale ważne, że idziesz. Za chwilę zaczniesz biec.  
3. Przygotuj się na korzenie
Na trasie zawsze będą rzeczy, o które się potkniesz. Za pierwszym razem leżysz. Za drugim – wstajesz szybciej. Za trzecim – może je ominiesz. Ale jedno jest pewne: będą. I trzeba się podnosić. Wniosek: Będziesz upadał wiele razy. I przygotuj się na to. Nie nastawiaj się, że Tobie wyjątkowo się uda bez potknięć. Może tak będzie – ale lepiej ustaw się tak, że po każdym upadku musisz wstać.  
4. Złap oddech, ale nie rezygnuj
Nie raz musiałem zwolnić, żeby złapać oddech. To nie porażka. To strategia przetrwania. Z czasem takich chwil będzie mniej. Ale na początku… trzeba je mieć. Wniosek: Nie jesteś idealny. Będziesz musiał łapać oddech. Nie rezygnuj z przyjemności, walcz o swoje szczęście. Tylko wtedy będziesz miał siłę ruszyć dalej. Nie ustawiaj się w tryb „muszę iść do przodu, nie mam czasu dla siebie”. To nieprawda. A co gorsze – nie dasz tak rady.  
5. Unikaj tych, którzy zabiegają Ci drogę
W biegu najgorsze jest, gdy ktoś zabiega Ci ścieżkę. Wybijasz się z rytmu. Tracisz tempo. Gubisz oddech. Tak samo jest w życiu – czasem musisz odciąć się od tych, którzy tylko przeszkadzają. Nawet jeśli to znajomi. A zwłaszcza wtedy, gdy są to znajomi od imprez. Bo to Ty decydujesz o swoim biegu. Nie oni. Wniosek: Czasem trzeba podejmować trudne decyzje. Nawet kosztem samotności. Jeśli ktoś nie szanuje Twoich wyborów – nie zasługuje, by być w Twoim otoczeniu. Jeśli ktoś próbuje wciągnąć Cię w schemat, z którego chcesz uciec – odetnij go. Pamiętaj – najgorsza samotność to ta, gdy masz kogoś obok, a i tak jesteś sam.  
6. Czasem warto pobiec za kimś. Ale potem… wyprzedzasz
Dzisiaj przez chwilę biegłem za Peacemakerem – tym, który nadaje tempo. Pomaga trzymać rytm, trzymać kurs. Ale pod koniec biegu go wyprzedziłem. I w życiu też tak bywa – potrzebujesz kogoś, kto przez chwilę prowadzi. Kogoś, kto pokazuje kierunek, daje punkt odniesienia. Ale potem… przychodzi moment, gdy go wyprzedzasz. Bo już wiesz, jak biegniesz. Już nie potrzebujesz prowadzenia. To Ty jesteś liderem swojego tempa. Wniosek: Szukaj ludzi, którzy Cię zainspirują. Którzy będą katalizatorem Twojej zmiany. Ale pamiętaj – to Ty decydujesz, kiedy ich wyprzedzisz.  
7. Każda zmiana działa tak samo
To nie dotyczy tylko alkoholu. To dotyczy każdej zmiany. Każdego, kto chce wyjść z bylejakości, schematów, bólu. Czasem trzeba przebiec przez stare życie – żeby dotrzeć do nowego.  
Dziś nie tylko pobiegłem.
Dziś znacząco pobiłem swój rekord. I zrobiłem to w ciszy. Sam. Bez fanfar, bez tłumu, bez gratulacji. Ale z poczuciem, że dzieje się coś ważnego. Bo to był mój moment. I nie potrzebowałem niczyjego potwierdzenia. Nie potrzebowałem, by ktoś to zauważył. Ale gdyby ktoś chciał spojrzeć – zobaczyłby, że to był wyjątkowy dla mnie moment. Dziś nie musiałem zwalniać. Nie potknąłem się. Nie łapałem oddechu. Po prostu biegłem. I na mecie… miałem łzy w oczach. Nie przez zmęczenie. Nie przez ten jeden bieg. Przez zakończenie pewnego etapu. Mija dokładnie dwa lata od momentu, gdy zrobiłem pierwszy krok. W marcu 2023 odważyłem się ruszyć z miejsca. Wtedy też nie było fajerwerków, ani braw. Teraz – marzec 2025. Pobiłem swój rekord w biegu na 5 km. Nie było braw. Nie było nikogo. Ale tym razem wiem, że na prawdę wygrałem. Bo dziś… jestem wolny. Dziś jestem silny jak nigdy dotąd. I’m unstoppable.

Podziel się:

Więcej wpisów

Pieczęć EBN

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Emocje Bez Nałogu