A co, jeśli znowu się nie uda?

Kilka tygodni temu opublikowałem wpis „No to jak zacząć nie pić”, w którym opisałem, jak udało mi się przejąć kontrolę nad nawykami i zacząć odzyskiwać swoje życie. Pod tamtym wpisem pojawiło się wiele komentarzy, dostałem też sporo wiadomości – pisaliście o swoich sposobach, sukcesach, ale też o porażkach.

Dzisiaj chcę się skupić właśnie na tej drugiej stronie medalu – na pytaniu „a co, jeśli się nie udaje?”. Moja droga do wolności nie była usłana różami. Była pełna upadków. I chociaż teraz jestem już wolny od nałogu, to wciąż toczę codzienną walkę – o siebie, o swoją tożsamość, o emocje, które przez kilkanaście lat były tłumione i teraz wracają, często ze zdwojoną siłą.

Znowu zawiodłem?

Po każdym upadku w głowie pojawia się ta sama myśl: „znowu zawiodłem”. Wiele osób, które wracają do picia, ma przekonanie, że coś jest z nimi nie tak. Że są „zepsuci”.

Ale to nie Ty zawodzisz. To Twój mózg uruchamia dobrze znane schematy, które przez lata dawały mu przewidywalność i poczucie bezpieczeństwa. Układ nagrody przez długi czas nie odpuszcza. Najpierw pojawia się myśl: „chce mi się pić”. Potem: „już długo nie piłem, jestem zmęczony, potrzebuję ulgi”. A później: „wiem już, jak nie pić – więc mogę spróbować, kontrolując to”.

To są podszepty nawykowego mózgu. Nie Twoja wola, nie Twoja racjonalność – to system automatyczny, który próbuje Cię chronić przed nieznanym, a „niepijący Ty” jest właśnie dla niego zagrożeniem.

Upadek nie jest dowodem porażki – to dowód, że jeszcze czasem dajesz się zwieść. Ale za każdym razem, kiedy się podnosisz, uczysz się czegoś nowego. Zaczynasz rozpoznawać schematy. Uczysz się odróżniać głos rozsądku od głosu nałogu. I każdy kolejny krok – nawet jeśli to krok po upadku – jest krokiem naprzód.

Co najczęściej zawodzi?

Poniżej dzielę się elementami, które u mnie nie działały i prowadziły do kolejnych nawrotów. To nie są recepty – raczej zaproszenia do refleksji. To, co pomogło mnie, może zainspirować Ciebie. Ale Twoje rozwiązanie musi wypłynąć z Twoich doświadczeń, potrzeb i obserwacji.

1. Brak nowych zajęć – nieprzepracowany mechanizm ulgi

Alkohol to nie był przypadek. To był sposób na radzenie sobie z lękiem, samotnością, brakiem poczucia wartości czy kontroli. Dawał ulgę.

Jeśli nie znajdziesz nowego, świadomego sposobu na tę ulgę, mózg sam się upomni o to, co zna.

U mnie nową ulgą stał się ruch – marsze, bieganie, rower, siłownia. Do tego doszła nowa dieta i cele zawodowe. To była mieszanka nowych aktywności, które dawały satysfakcję i poczucie sprawczości.

Dla Ciebie może to być coś innego: nowe hobby, działka, kontakt z naturą, powrót do dziecięcych pasji. Ważne, żeby to było coś, co Cię „wciąga”. I jeszcze jedno – nic tak nie aktywizuje organizmu jak ruch. Nawet krótki spacer potrafi zmienić tor dnia.

2. Pozostawienie starej tożsamości

Przez lata alkohol był częścią mojej tożsamości. Ze mną zawsze można było się napić. Impreza = alkohol. Przyjemność = alkohol. Smutek = alkohol.

Gdy przestałem pić, nie miałem już tej „starej wersji siebie”. Ale jeszcze nie miałem nowej. Znajomi nie uznawali spotkań bez alkoholu. Musiałem się od nich odciąć. Zajęcia bez picia wydawały się puste. I została pustka. A pustka boli.

Mózg nie znosi próżni. Musisz zbudować nową tożsamość – nie „trzeźwego smutnego człowieka”, tylko człowieka, który tworzy nowe wartości. Takiego, który spotyka ludzi nie po to, żeby się napić, tylko żeby naprawdę z nimi być.

Ostatnio pomyślałem: jeśli ktoś musi się napić, żeby spotkać się ze mną, to może nie czerpie przyjemności z mojej obecności. I w drugą stronę – jeśli ja muszę pić, żeby z kimś rozmawiać, to może to nie jest osoba, z którą czuję flow. Dziś stawiam na relacje, które nie wymagają chemicznego „dopalania”.

3. Nieświadome karanie siebie i brak działania

„I tak wszystko spieprzone”, „jestem za słaby”, „już za późno” – te myśli zna chyba każdy, kto walczy z nałogiem. To mechanizm obronny – mózg próbuje Cię uchronić przed kolejną porażką, więc woli, żebyś w ogóle nie próbował.

Ale to nie są prawdy – to są lęki. Za tymi myślami często stoi ciało migdałowate, część mózgu odpowiedzialna za przetwarzanie strachu. Kiedyś chroniła nas przed dzikimi zwierzętami, dziś każe uciekać przed niewygodnymi emocjami. W alkohol, w zadania, w zamrożenie.

Co możesz zrobić? Zatrzymaj się. Zapisz te myśli. A potem przeanalizuj i zastanów się co możesz z nimi zrobić. Dzięki temu przesuniesz je z obszaru emocji do kory przedczołowej – części mózgu odpowiedzialnej za analizę. Tam już można coś z tym zrobić.

Zmiana nie przychodzi wtedy, gdy czujesz motywację. Zmiana przychodzi, gdy działasz – nawet jeśli Ci się nie chce.

4. Brak mikro-nagród

Dla mózgu cel typu „nie piję przez 3 miesiące” to abstrakcja. Potrzebujemy regularnych, namacalnych nagród, które zastąpią ten dawny „strzał dopaminy”.

Drobna przyjemność raz dziennie. Ulubiona kawa. Mały prezent dla siebie. Spacer, kino, coś nowego raz w tygodniu. Cokolwiek, co mówi Twojemu mózgowi: „jest postęp, warto kontynuować”.

Zachowaj swój rytm

Każdy ma swój rytm. Każdy inaczej idzie tą drogą. Nie próbuj kopiować kogoś w 100%, bo się potkniesz o jego buty.

Kilka dni temu biegłem na 5 km. Chciałem pobić rekord. Ustawiłem się za kimś, kto miał tempo znacznie szybsze od mojego. Wystartowałem za szybko. W połowie biegu ledwo łapałem oddech. Musiałem zwolnić. Wróciłem do swojego rytmu i… pobiłem rekord. Nie o kilka minut. O kilkadziesiąt sekund. Ale to był mój rekord.

Tak samo jest z nałogiem. Idź swoim tempem. Nie patrz, że ktoś szybciej, ktoś „lepiej”. Twój sukces ma być Twój. Nie czyjś. Wtedy na mecie nie będzie chciało Ci się rzygać. I będziesz miał siłę, żeby ruszyć dalej.

Wyjątkowy dzień

Dziś jest dla mnie wyjątkowy dzień. Najważniejsza osoba w moim życiu właśnie zakończyła kilkuletnią walkę. O życie. I wygrała.

Kupiłem jej kwiaty, pogratulowałem. Wiesz, co mi powiedziała?

„Od dzisiaj czas na nowy show.”

Nie zrobiła z siebie ofiary. Nie analizowała, jak było ciężko. Powiedziała jedno zdanie, które mnie rozwaliło. I zbudowało.

Jeśli Ty nic nie zrobisz – świat też nic nie zrobi.
Nie mów, że już za późno, że się nie da.

Może właśnie teraz jest czas na Twój nowy show.

 

Podziel się:

Więcej wpisów

Mój Truman Show. O wyjściu z życia, które nie było moje.

Oglądałem dzisiaj film Truman Show. Po raz n-ty. Ale tym razem inaczej. Bardziej świadomie. Szukałem podobieństw do mojego dawnego życia w schemacie, którego zasady pisał ktoś inny. Przez większość swojego życia Truman odgrywał scenariusz stworzony przez Cristofa, reżysera programu. Codziennie wstawał, robił swoje, nie marzył. Kiedy zaczynał myśleć o czymś

Czytaj więcej »

Nie zatracaj się dla tych, którzy na końcu Cię przekroczą

Wczoraj sprzątałem mieszkanie. W ręce wpadły mi stare dyplomy z poprzednich prac: pochwały, podziękowania, wyróżnienia. Od różnych dyrektorów, prezesów, ludzi, którzy kiedyś wydawali się ważni. Trzymałem je przez lata. Część z nich nawet wisiała na ścianie. Bo wydawało mi się, że to dowody, że jestem „kimś”. Wczoraj wyrzuciłem je wszystkie

Czytaj więcej »
Pieczęć EBN

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Emocje Bez Nałogu